piątek, 23 października 2015

1. Nothing lasts forever.




*

  Podobno jestem młodą, mądrą, niezależną i pewną siebie kobietą. Czasem ktoś zadaje mi pytanie, skąd bierze się we mnie ta wewnętrzna siła, którą pokonuje wszelkie przeciwności? Nikt, zupełnie nikt się nie domyśla, że to kim teraz jestem, jest spowodowane tym, przez co przeszłam. Nie, nie będę się użalać nad sobą, udawać pokrzywdzonej. Absolutnie nie. Ale też nie mam usłanej różami przeszłości. A ponieważ nie zawsze w moim życiu było gładko, stąd też szlifował się mój charakter. A może przede wszystkim szlifowanie poker face'a i udawanie ''niewidzialnej''. To zdecydowanie najlepszy sposób na unikanie pytań w stylu ''co się stało?''. A przecież nikt takich pytań nie lubi, a przede wszystkim spowiadania się ze swoich problemów. Wierzcie mi, miałam ich wiele. Zresztą jak każda młoda kobieta w moim wieku. Może inaczej. Jak każda wolna kobieta w moim wieku, która zbyt emocjonalnie podchodzi do każdej krytyki, która wątpi w siebie. I nie potrafi o tym rozmawiać, tylko wylewa hektolitry łez nocami w poduszkę.
  Ale przejdźmy do rzeczy. Moje problemy zaczęły się równo trzy lata temu. Kiedy pewien samiec postanowił zachwiać moją wiarę w siebie, zrównać mnie z błotem i porzucić dla przepięknej długonogiej brunetki. Bolało jak cholera, no może z każdym kolejnym kieliszkiem wódki troszkę mniej. Nie mniej jednak, dostałam przysłowiowy nóż w plecy. Nie byłam brunetką, nie byłam długonoga, nie wyglądałam jak z żurnala. I przede wszystkim zostałam przedstawiona przez owego samca, jako nienormalna wariatka, która nie daje mu spokoju, która ubzdurała sobie coś w głowie i nie zasługuje na uwagę. Miłe podsumowanie ponad dwuletniego związku prawda?
   Jak to wygląda po takim czasie? Pozbierałam się. Zajęłam swoim wykształceniem, poświęciłam więcej uwagi najbliższym przyjaciołom. Zaczęłam się spotykać z mężczyznami. Właśnie, spotykać. Tylko i wyłącznie spotykać. Bo jak tylko zaczyna się robić poważniej, pojawiają się deklaracje, to uciekam. Najzwyczajniej w świecie urywam kontakt i do widzenia. Dlaczego? Może po prostu jest mi tak wygodniej? Może czuję się wtedy bezpieczna? Że pobiegam za niedostępnym mężczyzną, którego oczywiście nie mogę mieć. A jak tylko on zaczyna się interesować, to wtedy ja uciekam. Unikając w ten sposób zranienia. Przeżywania tego, co przeżywałam trzy lata temu. Nie będę się rozwodzić nad całą tą sytuacją, po prostu zostałam bardzo zraniona. Moje poczucie wartości legło w gruzach i do tej pory, nie potrafię poskładać tego w jedną całość. Ktoś by powiedział, kobieto masz wszystko. Masz urodę, figurę modelki, jesteś inteligentna, zabawna, jakie ty możesz mieć kompleksy?! A no mam. I na to, żeby wyglądać tak jak teraz wyglądam, bardzo ciężko pracowałam. Uporu w dążeniu do celu nikt nie może mi odmówić. Tylko, co z tego, skoro nie potrafię zaufać? No właśnie... co z tego ?

  "Pomyślałam, że nawet niebiosa mi teraz nie pomogą,
Nic nie trwa wiecznie, ale mnie to upokorzy.."



   Idąc przez dziedziniec dworca kolejowego w Kielcach, zrozumiałam, dlaczego Kasia jest tak zachwycona tym miejscem. Niewielkie wzgórza na około, kolorowe kamienice, tajemnicze boczne uliczki. To było miasto małe, ale tętniące życiem, a ludzie uśmiechali się do siebie nawzajem. To miejsce naprawdę miało w sobie jakąś magię. Zrozumiałam też, co miał na myśli Sławek. Tutaj po prostu było inne powietrze, inny klimat. I przyznam szczerze, że naprawdę mi się podobało. Te kilka dni, które miałam spędzić u kuzynki i jej narzeczonego, miały naładować moje baterie. A ponieważ z Łodzi, gdzie studiowałam, było tylko 170 km, postanowiłam zrobić sobie mały wypad. I czułam, że to nie będzie zmarnowany czas. To było idealne miejsce na małe odcięcie się od świata.
 Wsiadając do taksówki, obejrzałam się raz jeszcze na około, podziwiając panoramę. Tak, zdecydowanie to miasto miało w sobie coś niesamowitego.



 
"Wyjedźmy z miasta,
Z dala od tłumów..''


  Będąc pod nowym, ogrodzonym osiedlem bloków, zauważyłam małą cukiernię. Wiedziałam, jak bardzo moja kuzynka kochała słodkości, dlatego postanowiłam, nie pojawiać się z pustymi rękoma. Zabrałam z bagażnika taksówki walizkę, i ruszyłam w kierunku sklepiku.
-Poproszę ten kawałek brownie i może jeszcze trzy eklerki- uśmiechnęłam się w kierunku starszej kobiety. Wierzcie mi, widząc te wszystkie przepysznie wyglądające ciasta, mogłabym stąd nie wychodzić. Ale obawiam się, że aż takiej gotówki ze sobą nie posiadam, żeby wykupić cały asortyment. No i pewnie moje pośladki nie byłyby zadowolone, gdybym pochłonęła kosmiczną ilość słodkości. Dlatego też zabrałam zapakowane pięknie ciasto oraz eklerki, i ruszyłam już bezpośrednio w kierunku bloku kuzynki.
  Wchodząc do klatki, zostałam prawie staranowana przez wysokiego blondyna. I gdyby nie fakt, że zdążyłam złapać się poręczy, to pewnie wylądowałabym na posadzce.
-Hej, może tak przepraszam jakieś? Prawie mnie przewróciłeś- krzyknęłam w kierunku chłopaka, który nawet nie zareagował- Boże jaki kretyn niewychowany, nie ratuje Go nawet to, że dobrze wygląda- mruknęłam jeszcze pod nosem, stawiając nogę na stopniu schodów. Ten dzień, jednak nie był już tak przyjemny jak wcześniej.



"On był taki przystojny, i wysoki jak diabli.
On jest taki zły, ale robi to tak dobrze..''






***
No to moje kochane mamy pierwszy rozdział. Jak się wam podoba? Przyznam szczerze, że trochę jednak mordowałam pisanie tej notki. Dlaczego? Ponieważ kompletnie nie miałam pomysłu jak zacząć. W głowie mam cały plan jak pociągnąć dalej bloga. Ale pierwsza druga notka? Będę musiała improwizować :D Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że się Wam podoba !
To co? Do następnego?
Buziaki :*